czwartek, 13 września 2012

Powrót do korzeni...

Witam się po krótkiej przerwie . Pogoda za oknem nijaka i nastraja melancholijnie dlatego "przeprosiłam" sie z moją kochaną maszyną i przyborami krawieckimi .
Tym sposobem spędziłam dziś miłe kilka godzin przy szyciu :))))
Maszyna , nici i inne dodtaki krawieckie nastrajają mnie pozytywna energią , dlatego czas spedzony w ich towarzystwie nigdy nie nalezy do zmarnowanych .

Uadało mi sie dziś skoń czyć drugi fartuszek , który Maja za życzyła sobie dać Hani -przyjaciółce z przedszkola .
A tu oba fartuszki razem :)


Od kiedy pamietam obiecywałam sobie żu uszyje sobie igielniki...... na obietnicach się kończyło .
Strasznie wkurzały mnie leżące wszedzie szpilki, a od kiedy na świecie pojawiła sie Maja to po każdej randce z maszyną musiałam biegać z odkurzaczem lub magnesem by pozbyć się zagubionych niechcianych gości w naszym domu , Ale jak to mawaiają " Szewc bez butów chodzi". Wszystko jednak do czasu.... i tak było w moim przypadku, dziś powstał mój pierwszy igielnik :)


Powstało jeszcze klika nowych tworów ale postanowiłam dozować przyjemność oglądania moich wytworów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz